Recenzja Dungeon Crawler Carl, Tom 2: Carl's Doomsday Scenario
Spoiler Alert: Jeśli nie czytałeś Dungeon Crawler Carl, to po pierwsze, co tu w ogóle robisz? Po drugie, przeczytaj pierwszą książkę, a następnie wróć, ponieważ jest warta każdej złośliwej strony. Dla tych z was, którzy przetrwali tom 1, witamy w obłędzie. Zapnij pasy, kwiatuszku. Będzie jeszcze bardziej dziko.
Carl's Doomsday Scenario. Książka, która sprawiła, że śmiałem się, płakałem i kwestionowałem swoje życiowe wybory za jednym razem. Wyobraź sobie, że Igrzyska śmierci miały dziecko z serialem Wipeout, a to dziecko było wychowywane przez zespół pisarzy, którzy przez miesiąc pili tylko Red Bulla i jagerka. Tak właśnie wygląda czytanie tej książki. I pozwlę sobie dodać, że jest to wspaniałe.
Pochłonąłem tę kontynuację w kilka dni nie mogąc przestać. Pomijałem posiłki. Mój pies wpatrywał się we mnie oskarżycielsko, gdy ignorowałam jego harmonogram toalety. Moja rodzina? Kto? Ale hej, priorytety, prawda?
Podsumowanie dotychczasowego chaosu
Jeśli jesteś nowy w uniwersum Dungeon Crawler Carl, oto sedno: Ziemia została przekształcona w gigantyczną, świadomą grę śmierci zwaną Dungeon Crawl. Nasz główny bohater Carl, przeciętny koleś z ponadprzeciętnym sarkazmem, zostaje wrzucony do tego krwiożerczego labiryntu wraz z kotem swojej byłej dziewczyny, księżniczką Donut. Tyle że Księżniczka Pączek nie jest zwykłym kotem. Jest gadatliwą kocią divą, która w jakiś sposób potrafi być bardziej kompetentna niż 95% otaczających ją ludzi. Pomyśl o niej jak o Garfieldzie, gdyby Garfield zamienił lasagne na magiczne kule ognia i miał zamiłowanie do designerskich torebek.
Pod koniec pierwszej księgi Carl i Donut ledwo przedarli się przez pierwsze piętro tego koszmarnego labiryntu, pozostawiając za sobą ślady martwych potworów, zerwanych sojuszy i wystarczająco dużo sarkastycznych komentarzy, by zapełnić Twittera. A teraz? Wkraczają na poziom drugi, który jest jeszcze bardziej szalony.
Witamy na Karnawale Śmierci
Sceneria dla "Carl’s Doomsday Scenario" to gigantyczny, pełen potworów cyrk, bo nic tak nie mówi „jesteś skazany” jak klauni z piłami łańcuchowymi. Wyobraź sobie: rozległy karnawał z nawiedzonymi atrakcjami, zabójczymi akrobatami i podejrzanie radosnym mistrzem ceremonii, który ewidentnie chce pożreć twoją duszę. A żeby było jeszcze ciekawiej, inteligentni władcy lochów – zwani Producentami – postanowili dodać element publicznych ocen, widzów międzywymiarowych oraz wyzwań zaprojektowanych przez kogoś, kto wyraźnie nienawidzi ludzi i uwielbia chaos. To jak reality show na sterydach, z tą różnicą, że uczestnicy mogą naprawdę zginąć.
A potwory na tym poziomie są naprawdę... Uwierz mi, już nigdy nie spojrzysz na karnawał w ten sam sposób.
Carl i Donut: Drużyna Marzeń
Carl to, jak zwykle, serce tej opowieści. Jest typowym „człowiekiem z sąsiedztwa” – łatwo się z nim utożsamić, jest lekko przytłoczony i często działa na granicy swoich możliwości. To, co uwielbiam w Carlu, to fakt, że nie jest wybrańcem ani nadludzkim wojownikiem. To po prostu facet, który próbuje przetrwać w morderczym lochu, zachowując zdrowy rozsądek (i swojego kota). Jego wewnętrzne monologi to mieszanka sarkazmu, paniki i chwil zaskakującej wrażliwości, które sprawiają, że kibicujesz mu, nawet kiedy jest trochę głupkowaty.
A potem jest Księżniczka Donut. Jeśli Carl jest sercem historii, Donut jest jej sarkastyczną duszą. Jej rozwój w tej książce to jedna z największych atrakcji – od rozpieszczonego, nieco egoistycznego kota, zmienia się w zahartowaną w bojach czarodziejkę, która naprawdę troszczy się o Carla. (Oczywiście nigdy się do tego nie przyzna. Zepsułoby to jej wizerunek.) Relacja między nimi to czysta komediowa złoto – coś w stylu Shreka i Osła, ale z większą ilością magii i mniejszą liczbą gofrów.
Nowi bohaterowie, to samo szaleństwo
Jednym z najlepszych elementów tej kontynuacji jest wprowadzenie nowych sojuszników i wrogów. Jest Mordeca i tajemnicza postać niezależna, która łączy cechy mentora i trolla. To tak, jakby Gandalf dorabiał jako gospodarz teleturnieju, i kocham go za to. Do tego dochodzi parada dziwacznych uczestników, każdy z własnymi dziwactwami i celami. Niektórzy naprawdę chwytają za serce. Inni? Powiedzmy, że nie dotrwali do końca pierwszej przejażdżki w lunaparku.
I oczywiście jest więcej absurdalnego humoru lochu. Systemowe powiadomienia są równie sarkastyczne jak zawsze, rzucając cięte uwagi Carlowi za każdym razem, gdy coś schrzani (a dzieje się to często). Jest nawet segment, w którym uczestnicy muszą wykonywać dosłowne cyrkowe sztuczki, aby zdobyć punkty. Patrzenie na Carla próbującego żonglować, podczas gdy za jego plecami czai się morderczy klaun, to rodzaj czarnej komedii, której nie wiedziałem, że potrzebuję.
Akcja, krew i jeszcze więcej krwi
Jeśli szukasz akcji, nie będziesz zawiedziony. "Scenariusz Zagłady Carla" podkręca intensywność do maksimum, z walkami, które są równie kreatywne, co brutalne. Pomysłowe korzystanie przez Carla z mechanik lochu, w połączeniu z coraz potężniejszą magią Donut, prowadzi do epickich momentów. (Na marginesie: Ktokolwiek wymyślił atak wybuchowym kremowym ciastkiem, zasługuje zarówno na podwyżkę, jak i na badanie psychologiczne).
Ale uwaga:
Książka nie stroni od mrocznych stron eksploracji lochu. Jest krew, tragedia i naprawdę chwytające za serce momenty. Carl i Donut stają w obliczu niemożliwych do pokonania przeciwności, a książka nie pozwala o tym zapomnieć. Każde zwycięstwo ma swoją cenę, a to napięcie trzyma czytelnika na krawędzi.
Śmiech pośród rzezi
To, co naprawdę wyróżnia tę serię, to humor. Nawet w najbardziej ponurych momentach "Scenariusz Zagłady Carla" znajdzie sposób, by cię rozśmieszyć. Czy to sarkastyczne komentarze Carla, kaprysy Donut, czy absurdalność samego lochu, zawsze znajdzie się coś, co przełamie napięcie. Śmiałem się z linijek, które prawdopodobnie nie powinny mnie bawić. (Przykład: „Jeśli umrę walcząc z klaunem, powiedz wszystkim, że zginąłem, pokazując mu środkowy palec.”)
Humor dodaje też elementu bliskości do szalonej fabuły. Jasne, większość z nas nigdy nie będzie walczyć z hordą demonicznych popcornów, ale wszyscy możemy zrozumieć frustrację Carla, gdy zasady lochu nie mają sensu.
Podsumowanie
"Dungeon Crawler Carl: Carl’s Doomsday Scenario" to wszystko, czym powinna być kontynuacja: większa, odważniejsza i jeszcze bardziej szalona niż pierwsza część. To dzika jazda od początku do końca, pełna akcji, humoru i emocji. Czy jest idealna? Nie. Są drobne problemy z tempem akcji, a niektóre postacie drugoplanowe mogłyby być bardziej rozwinięte. Ale to drobiazgi w porównaniu z całością.
Jeśli podobała ci się pierwsza część "Dungeon Crawler Carl", pokochasz tę kontynuację. A jeśli jeszcze nie zacząłeś tej serii, na co czekasz? Tylko nie zapomnij najpierw wyprowadzić psa na dwór.
A teraz wybacz, muszę przeczytać zakończenie jeszcze raz, bo O MÓJ BOŻE... Potem dzwonię do terapeuty, bo nie mogę przestać śnić o morderczych klaunach.