Powołanie Trójki Stephena Kinga – czas zebrać drużynę

Powołanie Trójki Stephena Kinga – czas zebrać drużynę
Spis treści:

Po lekturze pierwszego tomu serii „Mroczna Wieża” Stephena Kinga, czyli enigmatycznego „Rolanda”, byłem jednocześnie zaintrygowany i nieco zagubiony. King rzuca czytelnika w świat pełen tajemnic, przemilczanych wątków i bohatera, który mówił więcej milczeniem niż słowami. Ale to właśnie w „Powołaniu Trójki”, drugim tomie cyklu, zrozumiałem, że historia dopiero się rozpędza. A kiedy już ruszyła – nie sposób się oderwać.

Bramami do naszego świata

Tym, co od razu rzuca się w oczy, jest radykalna zmiana tonu i konstrukcji narracyjnej w porównaniu do części pierwszej. Gdzie „Roland” był mroczny, powolny, niemal medytacyjny – „Powołanie Trójki” to dynamiczna przygoda z elementami thrillera psychologicznego i urban fantasy. To jakby po powolnym wspinaniu się na szczyt ktoś nagle pchnął fabularny wózek w dół stromej góry.

Stephen King serwuje nam tu fascynujący koncept trojga drzwi, prowadzących do naszego świata, choć w różnych jego okresach. Roland, rewolwerowiec z innego wymiaru, musi przez te drzwi „wyłowić” towarzyszy – tytułową Trójkę – która pomoże mu w dalszej drodze ku Mrocznej Wieży. Każde wejście to osobna historia, niemal osobna nowela, a jednocześnie kolejne puzzle większej układanki.

Trójka: lustrzane odbicia ludzkości

Na kartach tej powieści poznajemy Eddiego Deana, uzależnionego od heroiny przemytnika z lat 80., Odettę Holmes/Dettę Walker, kobietę z rozdwojeniem jaźni z lat 60., oraz tajemniczego Jacka Morta, którego rola w tej trójce okaże się... nieoczywista (i nie zdradzę więcej – lepiej samemu odkryć, z jakim impaktem King rozgrywa tę postać).

King z niezwykłą precyzją i psychologiczną głębią portretuje każdego z nich. Eddie, mimo uzależnienia i życiowych błędów, okazuje się zaskakująco lojalny i inteligentny. Odetta/Detta to absolutne arcydzieło psychologicznego rozbicia – King zderza w niej dobro i zło, słabość i siłę, rasową przeszłość Ameryki i osobisty dramat. A Jack Mort... to kwintesencja zła w ludzkiej skórze, a zarazem doskonały przykład, jak autor potrafi zagrać na naszych emocjach i granicach empatii.

Roland jako mentor i outsider

Roland, choć wciąż enigmatyczny, w „Powołaniu Trójki” zaczyna się otwierać. Nadal jest chłodny, bezwzględny i nieprzystępny – ale w relacjach z nowymi członkami swojej drużyny dostrzegamy rysy na jego twardej skorupie. To nie tylko rewolwerowiec – to człowiek zmęczony, samotny i rozdarty między celem a sumieniem. Jego interakcje z Eddiem czy Odettą są momentami zabawne, innym razem przejmujące – ale zawsze pełne napięcia.

To właśnie w tej książce zaczynam widzieć, że Roland nie jest po prostu archetypem samotnego bohatera. On buduje drużynę – nie z przyjaźni, ale z konieczności. A jednak King pokazuje, że nawet największy samotnik może się zmienić, kiedy zostanie zmuszony do współpracy z ludźmi tak różnymi od siebie.

King jako budowniczy światów

Nie można nie wspomnieć o tym, jak sprawnie King łączy światy. Sceny w Nowym Jorku, w różnych dekadach, są napisane z taką samą siłą, jak te w surrealistycznym świecie Rolanda. Przenosiny między wymiarami, rozmowy między bohaterami o realiach swoich rzeczywistości, różnice kulturowe i językowe – wszystko to sprawia, że książka pulsuje energią. To powieść przygodowa, psychologiczna, fantasy i thriller w jednym.

Mimo że King jest znany z długich opisów i czasem rozwlekłej narracji, tutaj wszystko działa jak dobrze naoliwiony mechanizm. Dialogi są celne, sceny akcji emocjonujące, a momenty refleksji nie nużą, lecz pogłębiają postaci.

Czas zebrać drużynę

„Powołanie Trójki” to zdecydowanie książka, w której cykl „Mroczna Wieża” nabiera rozpędu. To moment, gdy King otwiera swoje uniwersum szerzej, rzuca więcej światła na swój plan i zaczyna naprawdę grać z czytelnikiem. Jeśli ktoś po „Rolandzie” miał wątpliwości, czy warto kontynuować tę serię – to właśnie „Powołanie Trójki” powinno je rozwiać.

Zebrać drużynę – ten klasyczny motyw fantasy – tutaj przybiera wyjątkowo nieoczywistą formę. Nikt nie jest bohaterem bez skazy. Każdy z członków Trójki niesie swój bagaż – a King nie pozwala nam o tym zapomnieć ani na chwilę. Dzięki temu historia jest nie tylko epicka, ale też bardzo ludzka.

Podsumowanie

„Powołanie Trójki” to książka, w której Stephen King w pełni rozwija skrzydła jako opowiadacz wielowymiarowej, złożonej historii. To lektura pełna napięcia, świetnie skonstruowanych postaci i oryginalnych pomysłów, która wynagradza cierpliwość czytelnika po tajemniczym pierwszym tomie. Zamiast kontynuować samotną podróż Rolanda, King daje nam galerię wyrazistych bohaterów i pokazuje, że prawdziwa siła tej opowieści tkwi w relacjach między nimi. Jeśli pierwszy tom był jak preludium, to „Powołanie Trójki” jest już pełnoprawną symfonią. I jest to dopiero początek tej epickiej podróży. Bo skoro drużyna została zebrana… to co dalej?

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie artykuły